Kiedy mówiłam znajomym i rodzinie, że odwiedzi mnie przyjaciółka z bliźniakami, kwitowali to krótkim „Oj..” Jakby miały ze sobą przywieźć gniazdo os w walizce, czy coś. Troche się obawialam, co to będzie. Bo wiecie. Bliźniaki mają ukryte moce, komunikują się bez słów, mają jaźń zbiorową, przenoszą meble siłą woli. Wiadomo.
Tymczasem okazało się, że bliżniaki to bardziej dar z niebios niż skaranie, bo można je idealnie zsynchronizować, przez co mniej z nimi czasem roboty niż z dwójką dzieci w różnym wieku. Owszem wyłapać je na plaży jest trudno, pomnóż dwulatka razy dwa, zwłaszcza kiedy rozbiegają się w dwóch różnych kierunkach. Myślę, że za rok ich mama będzie mogła spokojnie usiąść na piasku i w spokoju patrzeć, jak się razem bawią. Nie będzie musiała przynajmniej siadać obok podejrzanych ludzi, tylko dlatego, że też mają dziecko, żeby tylko jej miało się z kim bawić ( trzyletnia Lilka miała ciągły głód zabawy z dziećmi… )
Nie było strasznie. Było wesoło. Kiedy to pisałam któregoś ranka w zeszłym tygodniu, w naszym domu było dużo dzieci. Powoli zaczynały się właśnie budzić. Wszystkie na raz. A potem było tylko wesoło. Od dwóch dni jest tak cicho, że aż dziwnie.
kiedy pomalować. Że nie ogarniam. A że wszystkie mamy narzekają, narzekam stadnie i
gromadzimy się razem pod sztandarem „oezu, jak ciężko być matką”. Po tej
wizycie napewno będę mniej narzekać. Potrzebowałam przypomnieć sobie, jaka ja sama byłam kiedy Lila miała dwa lata, ile miałam chęci i zapału.. Bycie mamą to przede wszystkim fajna przygoda. W gruncie rzeczy wykonujemy
najbardziej pozytywny i wdzięczny zawód świata. A nasza frustracja jest
czasami troche na wyrost i trochę na pokaz.
2 komentarze
Dziewczyny jestescie wielkie! X
Pingback: TROCHĘ O PRZYJAŹNI, bo mam szczęście do ludzi – Małe Psotki